Postanowiłam kategorycznie, że nie będę płakać. Zgrzytając zębami, czekałam na telefon. Zadzwonił. - Muszę się panu przyznać - powiedziałam słodkim głosem - że już mi się znudził ten brak urozmaicenia w naszych wzajemnych kontaktach. Z przyjemnością obejrzałabym pana w naturze. O! Dojrzała pani? - Może... Klin klinem! Do diabła, klin klinem! Wszystko mi jedno. - Mam teraz, przed urlopem, cholernie dużo roboty... - Och, coś pan kiedyś wspomniał o stawaniu na głowie, jak się bardzo czegoś chce... - Chwileczkę, wezmę kalendarz. Jestem wolny jutro o dwunastej. - Przepiękna godzina. Przedtem pan zadzwoni? - Oczywiście. A... napalisz w piecu?... Boże, co za głos! Zamknąć oczy i tylko słyszeć ten głos... [fragment powieści]
UWAGI:
Bibliogr. twórczości J. Chmielewskiej s. [223-224].
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni
"W pierwszej chwili, bezpośrednio po powrocie, nie zauważyłam nic niezwykłego. Alicja była jak zwykle roztargniona, jak zwykle życzliwa i jak zwykle miała mało czasu. Ja też miałam mało czasu, bo musiałam odwiedzić wszystkich znajomych i przyjaciół nie widzianych od roku, wytarzać się na łonie stęsknionej rodziny i nie w głowie mi było jakieś subtelne wnikanie w jej sprawy, ku czemu zresztą nie widziałam żadnych powodów. Trochę mnie dziwił tylko jej brak zainteresowania własnym, zamierzonym związkiem małżeńskim, napotykającym nieprzewidziane wcześniej przeszkody i oddalającym się w mglistą i nie sprecyzowaną przyszłość".
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni
Mimo upływu trzech tygodni, nie zapomniałam o holenderskiej aferze, bo ciągle mi o niej ktoś przypominał. Martusia nerwowo dopytywała się przez telefon, czy coś wiem o Ewie Thompkins i czy ona na pewno do niej nie przyjedzie. Nie wynikało z tego wprawdzie jasno, która do której miała przyjechać, ale pocieszająco stwierdziłam, że nie. Gąsowska dzwoniła dwukrotnie, cała zatroskana, bo Jadzia tam się martwi i nie wie co zrobić, Thompkins chodzi ponury, a Thompkinsowa w strasznych nerwach. Samochód, co jej ukradli, już odzyskała, ale teraz go nie chce i płacze, żeby jej inny kupić, a kto by się dziwił, skoro w nim trupa znaleźli. Gorzej, podobno jej mąż tego trupa znalazł, więc tym bardziej nie wiadomo, co robić. Poradziłam, zęby nic. Znajomość z trupem, o ile został pochowany, niczemu nie szkodzi. Teraz znów Górski...
UWAGI:
Bibliogr. J. Chmielewskiej s. [285-286].
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni
Teresa poczuła, że za chwilę trafi ją szlag ze zdenerwowania. Usiłowała sprecyzować następne pytanie, ale głos jej odmówił posłuszeństwa. Okropnym wzrokiem popatrzyła na Bolka, który wzruszył ramionami i skrzywił się z niesmakiem. -No, co tu dużo gadać, faceta już nie ma - oznajmił z determinacją. - Nic nie poradzę, sam się tam wepchnął. Ni i ten... Jak mu tam... -Tygrys... -wyszeptał słabiutko Michał. -Ussuryjski... -No właśnie. Mordę ma jak, nie przymierzając ceber. Świnie te ludzie, głodzą go tam chyba albo może w nerwach był, bo wrąbał tego Capustę, zanim się człowiek zdążył obejrzeć... Teresa pomyślała, że albo źle słyszy, albo Bolek zwariował. Spojrzała na bladego Michała. -To prawda... - zakwilił Michał. - Tygrys zeżarł Capustę... Wlazł do klatki... i zeżarł... (fragment powieści)
UWAGI:
Bibliogr. twórczości J. Chmielewskiej s. [302-303].
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni